- Łał – wyrwało się Lucy –
Widzisz go, widzisz? Boże, jak ładny! – dziewczyna mocno chwyciła rękę Megu –
Och, a jakie oczy!
- To ty widzisz jego oczy? To
w takim razie z moim wzrokiem jest gorzej niż sądziłam – skwitowała z
niesmakiem nastolatka, po czym przetarła bluzką swoje okulary – To ten potomek
chyba. Nie wiedziałam, że jest taki młody.
Jednak Lucy jej już nie
słuchała. Przeprosiła tylko, puściła jej oko po czym wyrwała się na przód
małego tłumu stworzonego przez uczniów. Megu została na swoim miejscu, ponieważ
tym razem złapał ją ból brzucha. Na szczęście, po chwili ustąpił i dziewczyna
znów mogła przyjrzeć się dokładniej całej tej sytuacji. Stanęła lekko na
palcach i wyciągnęła mocno brodę, ale pomimo to, nadal niewiele widziała.
Przez ten czas, chłopak zszedł już ze schodów, przywitał się z nauczycielami i zaczął im coś opowiadać lub tłumaczyć. Stał prawie nieruchomo, jego ręce ciągle były ułożone wzdłuż ciała, jednak pomimo to, eminował elegancją. Kilka minut potem, jego wzrok skierował się w stronę uczniów.
Przez ten czas, chłopak zszedł już ze schodów, przywitał się z nauczycielami i zaczął im coś opowiadać lub tłumaczyć. Stał prawie nieruchomo, jego ręce ciągle były ułożone wzdłuż ciała, jednak pomimo to, eminował elegancją. Kilka minut potem, jego wzrok skierował się w stronę uczniów.
Przez chwilę trwała cisza,
którą jednak przerwał aksamitny głos chłopaka
- Witam w zamku na Czachticach – każde słowo wypowiadał wolno, nie pojawiały się przy tym żadne zająknięcia – Nazywam się Lee i będę po części waszym przewodnikiem. Sądzę, że…
- O mój Boże, jesteś boski! – Sera wyglądała na zupełnie rozmarzoną, kiedy patrzyła na niego oczami pełnymi pożądania – Chcesz mój numer?
Chłopak z kamienną twarzą przemilczał to co powiedziała i założył ręce na klatce piersiowej. Westchnął cicho, a potem odchrząknął. Przypatrywał się Serze kilka sekund, jakby czegoś w niej szukał. Megu podeszła trochę bliżej i zauważyła, że w pewnym momencie w oczach Lee pojawił się błysk podniecenia i może… radości? Nie, to raczej nie radość, bardziej przypomina satysfakcję. Szczerze mówiąc, Megu nawet nie była zdziwiona taką reakcją u chłopaka, ponieważ Sera była jak zwykle pociągająca i pewna siebie. Z pewnością nastolatka obrała sobie za cel potomka Batorych.
W końcu, pan Yae przerwał krępującą ciszę.
- Drogie dzieci, pewnie jesteście zmęczone po tak długiej podróży. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, że zaprowadzę was do swoich pokoi.
- Och, racja Yae. Pozwól tylko, że rozdam im najpierw klucze – czarnowłosy chłopak odwrócił się od grupki uczniów i poszedł do jakiegoś innego pomieszczenia. Czyżby to była jakaś pracownia? A może schowek?
Po chwili Lee wrócił, trzymając w dłoni pęk kluczy i powiedział, aby wszyscy ustawili się w kolejce, stojąc wraz ze wspólnymi współlokatorami.
Nagle przy Megu znalazła się Lucy.
- To co, mieszkamy razem? – nastolatka wzięła energicznie pod rękę koleżankę
- Okey.
- A możesz wziąć klucze, bo ja muszę znaleźć jakąś łazienkę. Wiesz, te wszystkie litry Coli naprawdę na mnie podziałały – Lucy rozglądała się nerwowo po pomieszczeniu – pójdę z Bucałek, może ona wie,gdzie jest - rudowłosa dziewczyna szybkim ruchem ruszyła w stronę nauczycielki, a Megu stanęła za Sewerynem i grupką jego kolegów. Rozmawiali jak zwykle o różnych dziewczynach i o dowcipach, które mają zamiar zrealizować przez te dwa miesiące. Nagle jeden z towarzyszy odwrócił się do niej. Wyglądał dość śmiesznie z irokezem. I to zielonym.
- Oo, toż to nasz ukochany kujonek. Po co żeś tutaj przyjechała? I tak masz znakomite oceny – chłopak chciał dotknąć jej policzka, ale Megu zdołała szybko odtrącić jego dłoń.
- Marcin, odpuść. Nasza niewydymka boi się kolesi. I co z tym zrobisz? Jest tyle innych bardziej chętnych dziewczyn dookoła. Chociaż muszę przyznać, że nasza kujonica jest nad wyraz śliczniutka – Seweryn uśmiechnął się i niebezpiecznie blisko przybliżył swoją twarz do twarzy Megu. Nastolatka odruchowo odsunęła się od niego i już chciała uderzyć go w policzek, kiedy za ich plecami rozległ się głos Lee
- Chłopaki, tutaj są wasze klucze. Miłego pobytu. Mam nadzieję, że wam się spodoba – czarnowłosy jegomość uśmiechnął się dość sztucznie, zamykając przy tym swoje oczy po czym wyciągnął w ich stronę rękę z kluczem nr 203 – Dalej proszę.
Seweryn, Marcin i pozostali z niesmakiem na ustach poszli dalej. Megu odprowadziła ich spojrzeniem. Czy naprawdę nie mieli lepszych rzeczy do roboty? Zmarszczyła brwi i poprawiła swoją czarną torbę, która już zaczęła zsuwać jej się z ramienia. Ze spuszczoną głową podeszła bliżej miejsca, w którym stał Lee, rozmyślając o tym, jak zacząć projekt.
Miała nadzieję, że pójdzie jej lepiej niż dobrze, bo od tego zależała w znacznym stopniu jej końcowa ocena na zakończeniu szkoły. Chciała przy okazji dowiedzieć się więcej o czasach renesansu, bo niezwykle ją to intrygowało. Ile już razy szukała w książkach, w Internecie ciekawostek związanych z tymi wiekami? Miała już sporą wiedzę w tym temacie, jednak pragnęła wiedzieć więcej.
Z rozmyślań wytrąciła ją zimna dłoń, którą przez przypadek potrąciła, chcąc złapać klucz. Przedmiot upadł na ziemię i uderzył o marmurową podłogę.
- Oj, przepraszam – Megu skarciła się w myślach za swoją nieuwagę i ukucnęła, a czarne włosy opadły jej na bladą twarz. Po chwili wstała, trzymając w rękach niewielki klucz. Chciała skierować się w końcu do swojego pokoju i odnaleźć Lucy, która jak zwykle długo nie wracała, kiedy zauważyła, że chłopak przygląda się jej z niezwykłą uwagą. Jego twarz wyrażała zdziwienie, a oczy spoglądały na nią z niepokojem. Nagle, nastolatek złapał ją mocno za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie. Zza ich pleców słychać było ciche szepty i gwizdy.
- Przepraszam, co się stało? – Megu była dość zdezorientowana całą sytuacją. Może zrobiła coś źle? Zagięła jakąś etykietę dworską? – Ale przecież inni się nie kłaniali – dodała szybko
- Co? – uścisk lekko się rozluźnił, a krew znowu mogła normalnie krążyć po jej ciele.
Chłopak znowu przybrał oschły wyraz twarzy, ale dalej czujnie patrzył w jej oczy. Po chwili powiedział głośno, chcąc zretuszować swoje zachowanie
- Przepraszam. Nie musisz się martwić, nie chodzi o ukłon. Po prostu bardzo mi kogoś przypominasz.
- A więc tak … Mogę już iść do swojego pokoju? – zamruczała pod nosem, masując cały czas zbolały nadgarstek.
- Tak, tak. Jeszcze raz, najmocniej przepraszam.
Megu czuła, że kiedy szła po schodach całą grupą, chłopak cały czas się na nią patrzył.
- Witam w zamku na Czachticach – każde słowo wypowiadał wolno, nie pojawiały się przy tym żadne zająknięcia – Nazywam się Lee i będę po części waszym przewodnikiem. Sądzę, że…
- O mój Boże, jesteś boski! – Sera wyglądała na zupełnie rozmarzoną, kiedy patrzyła na niego oczami pełnymi pożądania – Chcesz mój numer?
Chłopak z kamienną twarzą przemilczał to co powiedziała i założył ręce na klatce piersiowej. Westchnął cicho, a potem odchrząknął. Przypatrywał się Serze kilka sekund, jakby czegoś w niej szukał. Megu podeszła trochę bliżej i zauważyła, że w pewnym momencie w oczach Lee pojawił się błysk podniecenia i może… radości? Nie, to raczej nie radość, bardziej przypomina satysfakcję. Szczerze mówiąc, Megu nawet nie była zdziwiona taką reakcją u chłopaka, ponieważ Sera była jak zwykle pociągająca i pewna siebie. Z pewnością nastolatka obrała sobie za cel potomka Batorych.
W końcu, pan Yae przerwał krępującą ciszę.
- Drogie dzieci, pewnie jesteście zmęczone po tak długiej podróży. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, że zaprowadzę was do swoich pokoi.
- Och, racja Yae. Pozwól tylko, że rozdam im najpierw klucze – czarnowłosy chłopak odwrócił się od grupki uczniów i poszedł do jakiegoś innego pomieszczenia. Czyżby to była jakaś pracownia? A może schowek?
Po chwili Lee wrócił, trzymając w dłoni pęk kluczy i powiedział, aby wszyscy ustawili się w kolejce, stojąc wraz ze wspólnymi współlokatorami.
Nagle przy Megu znalazła się Lucy.
- To co, mieszkamy razem? – nastolatka wzięła energicznie pod rękę koleżankę
- Okey.
- A możesz wziąć klucze, bo ja muszę znaleźć jakąś łazienkę. Wiesz, te wszystkie litry Coli naprawdę na mnie podziałały – Lucy rozglądała się nerwowo po pomieszczeniu – pójdę z Bucałek, może ona wie,gdzie jest - rudowłosa dziewczyna szybkim ruchem ruszyła w stronę nauczycielki, a Megu stanęła za Sewerynem i grupką jego kolegów. Rozmawiali jak zwykle o różnych dziewczynach i o dowcipach, które mają zamiar zrealizować przez te dwa miesiące. Nagle jeden z towarzyszy odwrócił się do niej. Wyglądał dość śmiesznie z irokezem. I to zielonym.
- Oo, toż to nasz ukochany kujonek. Po co żeś tutaj przyjechała? I tak masz znakomite oceny – chłopak chciał dotknąć jej policzka, ale Megu zdołała szybko odtrącić jego dłoń.
- Marcin, odpuść. Nasza niewydymka boi się kolesi. I co z tym zrobisz? Jest tyle innych bardziej chętnych dziewczyn dookoła. Chociaż muszę przyznać, że nasza kujonica jest nad wyraz śliczniutka – Seweryn uśmiechnął się i niebezpiecznie blisko przybliżył swoją twarz do twarzy Megu. Nastolatka odruchowo odsunęła się od niego i już chciała uderzyć go w policzek, kiedy za ich plecami rozległ się głos Lee
- Chłopaki, tutaj są wasze klucze. Miłego pobytu. Mam nadzieję, że wam się spodoba – czarnowłosy jegomość uśmiechnął się dość sztucznie, zamykając przy tym swoje oczy po czym wyciągnął w ich stronę rękę z kluczem nr 203 – Dalej proszę.
Seweryn, Marcin i pozostali z niesmakiem na ustach poszli dalej. Megu odprowadziła ich spojrzeniem. Czy naprawdę nie mieli lepszych rzeczy do roboty? Zmarszczyła brwi i poprawiła swoją czarną torbę, która już zaczęła zsuwać jej się z ramienia. Ze spuszczoną głową podeszła bliżej miejsca, w którym stał Lee, rozmyślając o tym, jak zacząć projekt.
Miała nadzieję, że pójdzie jej lepiej niż dobrze, bo od tego zależała w znacznym stopniu jej końcowa ocena na zakończeniu szkoły. Chciała przy okazji dowiedzieć się więcej o czasach renesansu, bo niezwykle ją to intrygowało. Ile już razy szukała w książkach, w Internecie ciekawostek związanych z tymi wiekami? Miała już sporą wiedzę w tym temacie, jednak pragnęła wiedzieć więcej.
Z rozmyślań wytrąciła ją zimna dłoń, którą przez przypadek potrąciła, chcąc złapać klucz. Przedmiot upadł na ziemię i uderzył o marmurową podłogę.
- Oj, przepraszam – Megu skarciła się w myślach za swoją nieuwagę i ukucnęła, a czarne włosy opadły jej na bladą twarz. Po chwili wstała, trzymając w rękach niewielki klucz. Chciała skierować się w końcu do swojego pokoju i odnaleźć Lucy, która jak zwykle długo nie wracała, kiedy zauważyła, że chłopak przygląda się jej z niezwykłą uwagą. Jego twarz wyrażała zdziwienie, a oczy spoglądały na nią z niepokojem. Nagle, nastolatek złapał ją mocno za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie. Zza ich pleców słychać było ciche szepty i gwizdy.
- Przepraszam, co się stało? – Megu była dość zdezorientowana całą sytuacją. Może zrobiła coś źle? Zagięła jakąś etykietę dworską? – Ale przecież inni się nie kłaniali – dodała szybko
- Co? – uścisk lekko się rozluźnił, a krew znowu mogła normalnie krążyć po jej ciele.
Chłopak znowu przybrał oschły wyraz twarzy, ale dalej czujnie patrzył w jej oczy. Po chwili powiedział głośno, chcąc zretuszować swoje zachowanie
- Przepraszam. Nie musisz się martwić, nie chodzi o ukłon. Po prostu bardzo mi kogoś przypominasz.
- A więc tak … Mogę już iść do swojego pokoju? – zamruczała pod nosem, masując cały czas zbolały nadgarstek.
- Tak, tak. Jeszcze raz, najmocniej przepraszam.
Megu czuła, że kiedy szła po schodach całą grupą, chłopak cały czas się na nią patrzył.
______________________________________________
Cześć. Dzisiaj taki rozdział dość nijaki, bo jakoś nie miałam weny.. ; c Mam nadzieję, że chociaż Wam się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz