czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 4

- Łał – wyrwało się Lucy – Widzisz go, widzisz? Boże, jak ładny! – dziewczyna mocno chwyciła rękę Megu – Och, a jakie oczy!
- To ty widzisz jego oczy? To w takim razie z moim wzrokiem jest gorzej niż sądziłam – skwitowała z niesmakiem nastolatka, po czym przetarła bluzką swoje okulary – To ten potomek chyba. Nie wiedziałam, że jest taki młody.
Jednak Lucy jej już nie słuchała. Przeprosiła tylko, puściła jej oko po czym wyrwała się na przód małego tłumu stworzonego przez uczniów. Megu została na swoim miejscu, ponieważ tym razem złapał ją ból brzucha. Na szczęście, po chwili ustąpił i dziewczyna znów mogła przyjrzeć się dokładniej całej tej sytuacji. Stanęła lekko na palcach i wyciągnęła mocno brodę, ale pomimo to, nadal niewiele widziała.
Przez ten czas, chłopak zszedł już ze schodów, przywitał się z nauczycielami i zaczął im coś opowiadać lub tłumaczyć. Stał prawie nieruchomo, jego ręce ciągle były ułożone wzdłuż ciała, jednak pomimo to, eminował elegancją. Kilka minut potem, jego wzrok skierował się w stronę uczniów.  

Przez chwilę trwała cisza, którą jednak przerwał aksamitny głos chłopaka
- Witam w zamku na Czachticach – każde słowo wypowiadał wolno, nie pojawiały się przy tym żadne zająknięcia – Nazywam się Lee i będę po części waszym przewodnikiem. Sądzę, że…
- O mój Boże, jesteś boski! – Sera wyglądała na zupełnie rozmarzoną, kiedy patrzyła na niego oczami pełnymi pożądania – Chcesz mój numer?
   Chłopak z kamienną twarzą przemilczał to co powiedziała i założył ręce na klatce piersiowej. Westchnął cicho, a potem odchrząknął. Przypatrywał się Serze kilka sekund, jakby czegoś w niej szukał. Megu podeszła trochę bliżej i zauważyła, że w pewnym momencie w oczach Lee pojawił się błysk podniecenia i może… radości? Nie, to raczej nie radość, bardziej przypomina satysfakcję. Szczerze mówiąc, Megu nawet nie była zdziwiona taką reakcją u chłopaka, ponieważ Sera była jak zwykle pociągająca i pewna siebie. Z pewnością nastolatka obrała sobie za cel potomka Batorych.
  W końcu, pan Yae przerwał krępującą ciszę.
- Drogie dzieci, pewnie jesteście zmęczone po tak długiej podróży. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, że zaprowadzę was do swoich pokoi.
- Och, racja Yae. Pozwól tylko, że rozdam im najpierw klucze – czarnowłosy chłopak odwrócił się od grupki uczniów i poszedł do jakiegoś innego pomieszczenia. Czyżby to była jakaś pracownia? A może schowek?
Po chwili Lee wrócił, trzymając w dłoni pęk kluczy i powiedział, aby wszyscy ustawili się w kolejce, stojąc wraz ze wspólnymi współlokatorami.
   Nagle przy Megu znalazła się Lucy.
- To co, mieszkamy razem? – nastolatka wzięła energicznie pod rękę koleżankę
- Okey.
- A możesz wziąć klucze, bo ja muszę znaleźć jakąś łazienkę. Wiesz, te wszystkie litry Coli naprawdę na mnie podziałały – Lucy rozglądała się nerwowo po pomieszczeniu – pójdę z Bucałek, może ona wie,gdzie jest - rudowłosa dziewczyna szybkim ruchem ruszyła w stronę nauczycielki, a Megu stanęła za Sewerynem i grupką jego kolegów. Rozmawiali jak zwykle o różnych dziewczynach i o dowcipach, które mają zamiar zrealizować przez te dwa miesiące. Nagle jeden z towarzyszy odwrócił się do niej. Wyglądał dość śmiesznie z irokezem. I to zielonym.
- Oo, toż to nasz ukochany kujonek. Po co żeś tutaj przyjechała? I tak masz znakomite oceny – chłopak chciał dotknąć jej policzka, ale Megu zdołała szybko odtrącić jego dłoń.
- Marcin, odpuść. Nasza niewydymka boi się kolesi. I co z tym zrobisz? Jest tyle innych bardziej chętnych dziewczyn dookoła. Chociaż muszę przyznać, że nasza kujonica jest nad wyraz śliczniutka – Seweryn uśmiechnął się i niebezpiecznie blisko przybliżył swoją twarz do twarzy Megu. Nastolatka odruchowo odsunęła się od niego i już chciała uderzyć go w policzek, kiedy za ich plecami rozległ się głos Lee
- Chłopaki, tutaj są wasze klucze. Miłego pobytu. Mam nadzieję, że wam się spodoba – czarnowłosy jegomość uśmiechnął się dość sztucznie, zamykając przy tym swoje oczy po czym wyciągnął w ich stronę rękę z kluczem nr 203 – Dalej proszę.
Seweryn, Marcin i pozostali z niesmakiem na ustach poszli dalej. Megu odprowadziła ich spojrzeniem. Czy naprawdę nie mieli lepszych rzeczy do roboty? Zmarszczyła brwi i poprawiła swoją czarną torbę, która już zaczęła zsuwać jej się z ramienia. Ze spuszczoną głową podeszła bliżej miejsca, w którym stał Lee, rozmyślając o tym, jak zacząć projekt.
 Miała nadzieję, że pójdzie jej lepiej niż dobrze, bo od tego zależała w znacznym stopniu jej końcowa ocena na zakończeniu szkoły. Chciała przy okazji dowiedzieć się więcej o czasach renesansu, bo niezwykle ją to intrygowało. Ile już razy szukała w książkach, w Internecie ciekawostek związanych z tymi wiekami? Miała już sporą wiedzę w tym temacie, jednak pragnęła wiedzieć więcej.
   Z rozmyślań wytrąciła ją zimna dłoń, którą przez przypadek potrąciła, chcąc złapać klucz. Przedmiot upadł na ziemię i uderzył o marmurową podłogę.
- Oj, przepraszam – Megu skarciła się w myślach za swoją nieuwagę i ukucnęła, a czarne włosy opadły jej na bladą twarz. Po chwili wstała, trzymając w rękach niewielki klucz. Chciała skierować się w końcu do swojego pokoju i odnaleźć Lucy, która jak zwykle długo nie wracała, kiedy zauważyła, że chłopak przygląda się jej z niezwykłą uwagą. Jego twarz wyrażała zdziwienie, a oczy spoglądały na nią z niepokojem. Nagle, nastolatek złapał ją mocno za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie. Zza ich pleców słychać było ciche szepty i gwizdy.
- Przepraszam, co się stało? – Megu była dość zdezorientowana całą sytuacją. Może zrobiła coś źle? Zagięła jakąś etykietę dworską? – Ale przecież inni się nie kłaniali – dodała szybko
- Co? – uścisk lekko się rozluźnił, a krew znowu mogła normalnie krążyć po jej ciele.
Chłopak znowu przybrał oschły wyraz twarzy, ale dalej czujnie patrzył w jej oczy. Po chwili powiedział głośno, chcąc zretuszować swoje zachowanie
- Przepraszam. Nie musisz się martwić, nie chodzi o ukłon. Po prostu bardzo mi kogoś przypominasz.
- A więc tak … Mogę już iść do swojego pokoju? – zamruczała pod nosem, masując cały czas zbolały nadgarstek.
- Tak, tak. Jeszcze raz, najmocniej przepraszam.
Megu czuła, że kiedy szła po schodach całą grupą, chłopak cały czas się na nią patrzył. 

______________________________________________
Cześć. Dzisiaj taki rozdział dość nijaki, bo jakoś nie miałam weny.. ; c Mam nadzieję, że chociaż Wam się spodoba. 

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 3


                                    4 miesiące później

   W autobusie walały się butelki po napojach, papierki oraz inne rzeczy wzięte na wycieczkę przez uczniów. Słońce wpadało przez lekko uchylone okienko, a szyld na dachu został otwarty przez kierowcę, który miał już dość narzekań na duchotę w pojeździe.
- Megu, chcesz? – Lucy dosłownie podsunęła paczkę Zozoli w stronę dziewczyny po czym uśmiechnęła się promiennie
- Nie dziękuję. Mam swoje. – Megu odsunęła lekko ręką słodycze od swojej twarzy i dodała – naprawdę nie wiem dlaczego tak chcesz wmusić we mnie jakieś jedzenie.
- Oj tam, wiesz przecież jaka z Ciebie chudzina. Trzeba podrasować Twoją sylwetkę – rudowłosa dziewczyna jeszcze szerzej pokazała swoje zęby po czym schowała paczkę Zozoli. Przez chwilę panowała cisza między dziewczynami, ale Lucy znowu zaczęła grzebać w swoim plecaku.
Megu rozsiadła się wygodnie na fotelu. Rzeczywiście, większość miała rację. W autobusie było strasznie gorąco, a krople potu na czole były tego jak największym dowodem. Nie wiedziała, dlaczego kierowca może siedzieć jeszcze w wełnianej bluzie. Naprawdę to podziwiała.
  Kiedy rok szkolny się skończył, dziewczyna musiała  jeszcze raz sprawdzić czy ma wystarczająca ilość pieniędzy na wyjazd. Na szczęście nie musiała od nikogo pożyczać, wszystko było w jak najlepszym stanie. Nawet pracowała po godzinach w nędznej restauracji jako kelnerka, aby uzbierać dodatkowy zarobek na pamiątki, które kupi na Węgrzech. Już w wyobraźni wymyślała, gdzie ułoży swoje zdobycze, w którym dokładnie miejscu będą leże…
- A może chcesz Colę, hę? – rozmyślania Megu przerwał głos Lucy. , Trzeba będzie poczekać z planowaniem’ – pomyślała ciemnowłosa dziewczyna i cicho westchnęła.
- Proszę Cię, przecież już mówiłam. Mam swoje rzeczy, nie musisz mnie tuczyć. I tak nie lubię Coli – na potwierdzenie zrobiła skwaszoną minę – Do celu zostało nam ledwo pół godziny, a zobacz jaki do około ciebie jest syf. I to dosłownie – szybkim ruchem ręki machnęła nad ich fotelami.
Rzeczywiście, wsz
ędzie walały się jakieś papierki, zazwyczaj po chipsach, batonikach i wielu rzeczach, których marki Megu nie potrafiła nawet wymienić. Jej koleżanka lubiła takie wymyślne nazwy. Lucy tylko złożyła swoje usta w dzióbek i przyłożyła do nich palec wskazujący.
- No… chyba masz rację. Ale tylko troszeczkę, zaraz to i tak przecież posprzątam.
Naraz z głośników wydobył się głos pana Werońskiego.
- Dzieci..ehkm…młodzieży! Jesteśmy prawie na miejscu, więc proszę, abyście sprzątnęli różne śmieci.
-Serio, pfesor też o tym? – zamruczała cicho ruda dziewczyna, a Megu musiała lekko się uśmiechnąć. Sprawnie poprawiła swój kucyk, okulary, które spadały jej niemiłosiernie z nosa, znów popchnęła bliżej oczu i na koniec sprawdziła czy czegoś aby nie zostawiła.
- I jeszcze! – kontynuował Weroński – Macie nie przynieść nam wstydu! To bardzo fascynujące wydarzenie jak na naszą szkołę, że dostaliśmy zaproszenie od samego prowadzącego zamek. Wspominałem, że odnaleziono potomków..? Ach, no tak, coś mi się tam powiedziało.
Sera teatralnie przewróciła swoimi umalowanymi oczami z idealnie dopasowanymi sztucznymi rzęsami. Odwróciła się tylko do chłopców siedzących za nią i wykrzeczała:
- Serio, ja chcę tylko iść spać, bo jestem na maksa zmęczona, a on tylko gada i gada. To już wolę…chodzić nieuczesana!
Seweryn tylko lekko się skrzywił, bo już i on odczuł skutki siedzenia 8 godzin w autobusie. Wszędzie łapały go skurcze, po nodze czuł jakby przechodziły po nim tysiące mrówek. Na dodatek potrzebował szybko prysznicu oraz oczywiście kibla lub innego prywatnego miejsca do zapalenia sobie fajki.
- Shit, dupa mnie boli – wydukał tylko, a jego kolega podłapał temat.
- Dobrze, że nie jesteś w więzieniu, wtedy bardziej by cię bolała, Sew – z wyszczerzem na twarzy poklepał chłopaka po ramieniu – chociaż kto wie, może niedługo tam trafisz?
- Och, zamknij się pacanie – Sera była mocno zdenerwowana.
Nagle autobus stanął, a uczniowie mogli w końcu wyjść rozprostować nogi. Po chwili każdy stał już przy wielkiej, żelaznej bramie i rozmasowywał mięśnie. Megu również znalazła się na zewnątrz, tylko że na końcu całej kolejki. Przez cały tłum jakoś przedarli się jeszcze nauczyciele, a pani Bucałek musiała poprawić sobie perukę, przez co cała ta sytuacja wyglądało dość komicznie.
- Dobierzcie się w pary! – mruk niezadowolenia wydarł się z grupy uczniów
- Mamy przecież już po 19 lat, nie jesteśmy smarkaczami!
- Oj, bez gadania – peruka nauczycielki ciągle nie chciała powrócić na swoje miejsce.
Po kilku minutach narzekań i przepychanek, cała klasa zdołała ustawić się jednak w równym rządku. Przed wszystkimi, jakby na zawołanie, żelazna brama została otwarta, a większa część osób rozglądała się dookoła ze zdziwieniem. Tylko Megu doszukała wśród bluszczu małą, czarną kamerę, która rejestrowała każdy ruch pojawiający się w zasięgu maszyny.
Wycieczkowicze ruszyli na przód, a nauczyciele sprawnie obserwowali czy ktoś aby nie zdołał uciec, chowając się gdzieś za licznymi drzewami i krzewami. Wzniesienie, na którym stał zamek świetnie eksponował mury budynku. Kto wie, jakie tajemnice czekają w wszelkich nieodnowionych pomieszczeniach?
Już sam ogród był niesamowity. Wszędzie można było dostrzec figury wykonane z zielonych roślin, rozległe korony drzew rzucały cienie, pod którymi z pewnością schowaliby się uczniowie, wystawieni teraz na żar słońca.
Po prawej stronie, stała kamienna fontanna, przypuszczalnie wykonana przez mistrza w swym fachu. Z trzymającego przez chłopca dzbanka tryskał strumień wody, a na skrzydłach aniołka usiadły spokojnie jakieś małe ptaki.
Po lewej stronie była pusta zieleń. Z pewnością to tutaj były organizowane wszelkie przyjęcia urzędowe, kiedy tylko pozwalała na to pogoda. Teraz w kącie stało tylko białe krzesło.
- Idziemy prosto, młodzieży! – profesor Weroński chwycił mocniej swoją teczkę po to, aby nie ześlizgiwała mu się coraz bardziej spod pachy.
Uczniowie przeszli po dróżce, wysadzanej wielkimi kamieniami, aż w końcu dotarli do wielkich, drewnianych drzwi. Bucałek delikatnie wyciągnęła swoją rękę, żeby zapukać, jednak znowu, jakby na zawołanie wrota zaczęły się otwierać. W progu stanął średniego wzrostu staruszek, ubrany w czarny garnitur.
Młodzieńczego błysku u oczach nie zamaskowała nawet kamienna, pomarszczona twarz.
- Ale ekstra, służący! – z podekscytowania pisnęła Sera, a kilka osób stojących przy niej zawtórowało kiwnięciem głowy.
Na te słowa, mężczyzna jeszcze bardziej wyprostował się, eksponując dumnie pierś, a z jego ust padły słowa:
- Służący? Panienko, ależ to dla mnie zaszczyt pracować tutaj jako służący, a dokładniej jako główny lokaj – staruszek zwrócił teraz swoją uwagę na opiekunów – To z pewnością jest ta wycieczka, na którą mieliśmy nakaz się przygotować? – lokaj podszedł bliżej pani Bucałek i zwinnym ruchem pocałował ją w dłoń, jednocześnie kłaniając się nisko – Jestem Yae. Pan Yae .
Ten tekst lekko przypominał Megu popularne powiedzenie Bonda. Jednak i tutaj bardzo jej się podobał. Szelmowski uśmiech lokaja w stronę Bucałek, wywołał na twarzy kobiety lekki rumieniec.
- Ależ co ja robię? Przecież nie będę zatrzymywał młodych ludzi w drzwiach. Proszę wybaczyć za moje niedopatrzenie, wchodźcie.
Bucałek, jeszcze z całkiem czerwonymi policzkami ponaglała uczniów do jak najszybszego wejścia. Wkrótce wszyscy już znaleźli się w wielkim holu zamku. Szczerze mówiąc, na zewnątrz budynek wyglądał na bardziej historyczny, jednak w środku przypominał bogatą willę. Gdzieniegdzie znajdowały się tylko meble charakteryzowane na epokę renesansu, na ścianach wisiało wielkie lustro, a świece postawione na zabytkowym stołku nadawały temu miejscu tajemniczości i niezwykłej atmosfery.
Kiedy tylko Megu przeszła przez wielkie drzwi, głowa zaczęła jej niezwykle pulsować, nogi stały się miękkie jak wata, przez co musiała złapać się rękawa Lucy. Oddychała głęboko i rytmicznie, chcąc trochę ochłonąć.
- Co jest, chora jesteś? A.. to pewnie od tej jazdy – rudowłosa dziewczyna uśmiechnęła się pocieszająco w stronę koleżanki – Mnie się to często zdarza, wiesz? Zazwyczaj wymiotuję jak oszalała, ale teraz jest w miarę okey – Lucy postanowiła podtrzymać lekko Megu, co bardzo pomogło. Już trochę lepiej się czuła, a przynajmniej głowa już tak bardzo nie pulsowała.

  Naraz westchnięcia wszystkich dziewczyn oraz widok skwaszonych min chłopców przywróciły na ziemię dziewczynę.
‘O co chodzi’ – próbowała powiedzieć, ale nic z tego nie wyszło, bo zaschło jej w gardle. Szturchnęła więc lekko Lucy, kiedy zauważyła że i ona gapi się w coś, jak ciele na malowane wrota. Postanowiła nie zwlekać i  skierowała swój wzrok w stronę owego punktu.
    Na marmurowych schodach stał jakiś chłopak. Chociaż Megu znajdowała się na końcu kolejki, mogła dostrzec czarne jak węgiel włosy uczesane tak, aby wydawały się rozwiane przez wiatr. Osoba nosiła garnitur, tak samo jak pan Yae, jednak staruszek ubrany był mniej szykownie. Megu szybko oszacowała, że nastolatek miał coś około tylu lat, co i ona.  W miarę upływu czasu, chłopak zaczął schodzić dostojnie po kolejnych stopniach, patrząc się jednocześnie na grupkę uczniów. Gdzieś w tłumie dziewczyn wydarł się odgłos westchnięcia, a Megu musiała przyznać rację koleżankom. Tajemniczy jegomość był bardzo przystojny….










środa, 22 maja 2013

Rozdział 2


- Halo, dzieci, słyszycie mnie? – pan Weroński nieugięcie starał się uspokoić klasę. Jednak uczniowie, siadając już na swoich stałych miejscach, byli zbytnio zaciekawieni wiadomością od wychowawcy.
- Słuchajcie, może to będzie jakaś wycieczka do SPA? Albo do centrum mody w Paryżu? – Sera z podnieceniem zaczęła swoją wypowiedź – Mój tato kupił mi kupon na rok, na zniżkę o 50% dla każdej kuracji. A dzisiaj obiecał…
- Sera, ogarnij się, nikt nie chce słuchać o twoich planach. W ogóle wszyscy bądźcie cicho, to może dowiecie się, gdzie jedziemy – rudowłosa Lucy szybko przerwała Blondi, ponieważ tak samo jak i reszta chciała się dowiedzieć czegoś więcej.
Natychmiast w Sali rozległa się cisza. No, jeżeli ciszą można nazwać szepty pozostałych uczniów i kilka lekkich stuknięć ręki pana Werońskiego o blat biurka. Mężczyzna poprawił zręcznie okulary spadające mu ciągle z nosa, usiadł na swoim fotelu i zaczął mówić.
- Za tydzień pojedziemy do pięknego kraju, a mianowicie na Węgry. Nie mam pojęciaczy wiecie, ale niedawno odrestaurowano zamek Elżbiety Batory. Tak, tak tej samej, o której było zadanie z poprzedniego działu.
- Proszę pana! To ta babka, która zabijała młode laski i była ześwirowana? – klasowy przygłup musiał oczywiście zadać to pytanie.
- Augeniuszu, nie do końca Elżbieta była ześwirowana. Może lekko…tak, może lekko jej umysł sprawiaj problemy, ale to i tak dłuższy temat do rozmów. A wracając do tematu wycieczki, to wyruszymy do tego samego zamku Elżbiety Batory. Aktualnie odnaleziono potomka rodziny Batory. Dowiedziano się niedawno o tym fakcie, ponieważ z badań wynikło, że owa kobieta miała romans z wieśniakiem i zaszła z nim w ciążę.
- Ha! Musiała się puszczać! – Seweryn z uśmieszkiem wypowiadając te słowa, skierował głowę w stronę Sery, a ta, niczym nie wzruszona, dalej bawiła się komórką.
- Sewerynie! Trochę powagi. Ehhm.. Jak już mówiłem, odnaleziono potomka, zamek został odrestaurowany-raj dla poszukiwacza przygód. Tym bardziej, że przysłali wiadomość o możliwości zwiedzania i zamieszkania tam przez pewien okres czasu. My chcieliśmy tam przebywać około 2 miesiące.
- Coo?! – całą klasę zdziwił długość wycieczki
- Dwa miesiące? Ekstra, nie będzie matmy! – Seweryn oprał się na krześle po czym położył ręce na brzuchu i przybrał głupkowatą minę
- Proszę o spokój…klaso! Oczywiście, że to strasznie długo jak na szkolną wycieczkę, ale ona odbędzie się w wakacje. Wszystko będzie zorganizowane tak, że nie musicie nadrabiać żadnych zajęć.
Tym razem przez klasę przeszedł mruk niezadowolenia. Wycieczka, w wakacje? Ale w wakacje trzeba się wyszaleć, a nie chodzić po jakimś zapadłym zamku, po którym na pewno biegają szczury. Co to, to nie.
- Ale profesorze, chyba nie wziął pan pod uwagę to, że część uczniów może mieć już inne plany? – z głębi klasy rozbrzmiał cichy głos jakiejś dziewczyny
- Tak, tak. Jak już mówiłem, wszystko będzie dobrze zorganizowane. Ta wycieczka jest dla wszystkich chętnych, dlatego proszę, abyście podpisali się teraz tutaj, wyrażając chęć do wyjazdu – Weroński szybkim ruchem wyciągnął ze swojej teczki niewielką, białą kartkę z podpisem II B i podał ją najbliższej osobie siedzącej przy jego biurku – Ale Ci co pojadą, będą mieli szóstki z następujących przedmiotów- j.polski, historia oraz oczywiście wf ponieważ czeka Was tam wiele tańców do nauki.
- Łooo. To ja jednak jadę, bo wie pan, przydałoby się dobrych ocen, a nie same pały – Seweryna udało już się przeciągnąć na stronę Werońskiego.
   Megu z przeciągłym westchnięciem zamknęła książkę i położyła ją obok piórnika. Wsłuchiwała się teraz w słowa nauczyciela i chłonęła każdą jego wypowiedź. A więc o tym mówiła pani Bucałek? Hm… Ciekawe.
   Dziewczyna wprawdzie miała pracę na czas wakacji, ale dla dobra projektu oraz własnych ocen, zastanawiała się poważnie nad tym pomysłem.
- Proszę pana, ile to będzie kosztować? – zapytała Megu, kiedy Weroński zauważył, że podnosi jedną rękę. Zauważył, że dziewczyna zawsze mówi z kamiennym wyrazem twarzy.
- Koszty, koszty…chwileczkę. – tym razem Weroński sięgnął do jednej z półek od swojego drewnianego biurka i po chwili z miną zwycięscy wyciągnął cały plik dokumentów – Cena wycieczki wynosi około tysiąc złotych, ale to dość niewiele ze względu na to, że oferują nam wyżywienie, nocleg i całą masę innych atrakcji.   Megu szybko obliczyła, czy stać ją na taki wydatek. Tysiąc pięćset złotych miesięcznie napływało do konta, jednak chyba miała coś jeszcze na czarną godzinę, a taka zdawała się teraz. Ech, będzie musiała pożegnać się z kolejnymi książkami Zafona, kiedy zdecyduje się pojechać na wycieczkę.
W końcu za drzwiami rozległ się dzwonek. Wypełniona lista chętnych na podróż trafiła znów do rąk profesora. Całkiem nieźlie, wiecej niż połowa klasy wyraziła chęć wyjazdu.
Nie minęła minuta, kiedy cała klasa opustoszała, a za drzwiami rozległy się głosy rozjuszanych nastolatków. 

Large


wtorek, 21 maja 2013

1 rozdział



   Kilkusekundowy dzwonek zadźwięczał w szkolnym budynku wskazując, że za trzy minuty rozpocznie się przerwa. Na ten dźwięk cała klasa Megu, z przeważaniem dziewczyn i niewielką ilością chłopaków, szybko zerwała się, aby spakować swoje książki. Starsza nauczycielka z trudem zdążyła powiedzieć uczniom, aby na następną lekcję przeczytali następne rozdziały o wojnie. Po chwili woźny szkoły włączył dzwonek na tak długo wyczekiwaną pauzę.
  - Ale ta Bucałek przynudza – zdało się słyszeć dość głośne narzekanie jednej z dwóch dziewczyn, blondynek wychodzących na korytarz .
  - Na jej lekcjach nie można za nic wysiedzieć. A widziałaś jak się ubrała? Znowu te staromodne pantofelki i na dodatek jakaś chusta z koronką. Przecież takie ciuchy były modne w poprzednim stuleciu! – nie mogąc powstrzymać się od chichotu, zaczęła wtórować jej druga
   Po opuszczeniu przez uczniów klasy, tylko Megu została, nadal pakując z niezwykłą starannością piórnik oraz zeszyty. Wszystko poukładała równiutko, tak, że książka od biologii, która była najmniejsza, znajdowała się na samym końcu, a teczka na różne papiery, leżała wygodnie przy największym rozmiarów podręczników.
  - Idealnie – skwitowała tylko czarnowłosa dziewczyna i już zaczynała przekładać zielony pasek od torby, kiedy nagle odezwała się pani Bucałek
  - Megu, proszę, podejdź do mnie bliżej, moje dziecko – zręcznym ruchem dłoni, ozdobionej niezliczoną ilością dużych pierścionków, kobieta dała znak, aby uczennica zajęła wskazane przez nią miejsce
   Pojedyncze promyki przedpołudniowego słońca przedzierały się przed spuszczone aksamitne rolety i wydawało się przez to, że światło tworzy niewielki dywanik, po którym chodzą gwiazdy i znani ludzie. Brakowało tylko wieczornej sukni oraz nieziemskiej fryzury, aby można było sobie wyobrazić wielką galę lub premierę najnowszego filmu. Jednak Megu szybko skarciła się w myślach, bo nie uważała za stosowne stać tak i patrzeć bezmyślnie na podłogę, ale podejść szybko do nauczycielki. Kiedy dziewczyna znalazła się około 2 metry od niej, kobieta przyjrzała się jej niezwykle badawczo. Jej wzrok obległ ją od samych stóp do czubka głowy, na którym znajdowała się blado-zielona opaska, pasująca kolorystycznie do torby.
 - Kochanie… – zaczęła miło profesorka historii, chociaż dziewczynie, do której słowa te były kierowane, zdawały się nie za bardzo szczere - …pamiętasz, a raczej mam taką nadzieję, że nie uciekł ci z głowy projekt na temat renesansu? Wiem, że termin mija dopiero za kilka miesięcy, ale teraz trzeba zakasać rękawy i jakoś zacząć.
   Megu starała się, aby starsza kobieta nie usłyszała w jej głosie ani kropli kłamstwa, którego, niestety, musiała się dopuścić
  - Oczywiście, pani profesor, że pamiętam. Już zaczęłam szukać różnych informacji o renesansowej architekturze… - bardziej dla przekonania samej siebie, niż nauczycielki, bacznie jej się przyglądającej, trzęsła główką, jakby chciała dodać tym przekonania co do słów.
  - A więc bardzo się cieszę, – skwitowała siwowłosa Bucałek – ponieważ mam dla Ciebie dobrą niespodziankę. Na razie zachowaj ją w sekrecie, ponieważ dla innych osób z twojej klasy – tutaj z ust nauczycielki wyrwał się ciche westchnięcie – może się ten pomysł nie spodobać.
  - Co to za niespodzianka? – Megu sama nie była przekonana co zamiarów kobiety, ale postanowiła ciągnąć tę rozmowę, chociaż znów rozległ się dzwonek na lekcję, tym razem, wychowawczej.
  - Ach, nic, moje dziecko. Idź już, bo się spóźnisz, a nie chcesz mieć chyba później problemów? Dowiesz się o  pomyśle na następnej godzinie, dobrze? – szybkim ruchem ponaglała dziewczynę do wyjścia na pusty już korytarz  szkolny i sama skierowała się do pokoju nauczycielskiego – I pamiętaj! – tutaj skierowała swoje słowa do Megu już z pewnej oddali – niech ta niespodzianka pomoże ci w napisaniu znakomitego referatu!
   Czarnowłosa uczennica stała teraz trochę rozkojarzona i sama przy wystawie szkolnych malunków. Rzuciła tylko szybko na nie okiem i pobiegła na drugie piętro, w stronę sali 15, gdzie miała odbyć się godzina wychowawcza.
  - Ciekawe co to za niespodzianka – mruknęła sama do siebie, chwytając już klamkę od drzwi sali nr. 15 po czym szarpnęła ją i weszła do klasy.
   Pana Werońskiego jeszcze nie było. Dziwne, przecież zawsze jest na czas, a nawet często przychodzi przed ustaloną godziną. To niezwykle pracowity, ale i systematyczny mężczyzna w średnim wieku. Na jego czole widnieją już pojedyncze zmarszczki, a w jego kosmykach, jeżeli można to tak nazwać, włosów gdzieniegdzie pojawiały się siwe końcówki. Pan Weroński z rozpaczą próbował pozbyć się niechcianego koloru i próbował farbować swoją czuprynę. Rezultaty takich eksperymentów zazwyczaj kończyły się salwą śmiechu ze strony znajomych nauczyciela. No bo czy zielono-niebiosko-różowe włosy nie wyglądają co najmniej dziwnie na głowie nauczyciela matematyki i to jeszcze na rozpoczęciu nowego roku szkolnego? Tak, to był z pewnością ciekawy widok.
Tak czy inaczej, teraz ten niezwykle punktualny człowiek po prostu się spóźnił. Chociaż nie tylko na twarzy Megu malowało się zdziwienie nieobecnością wychowawcy, to odetchnęła nawet z ulgą, ponieważ mogła spokojnie zająć swoje miejsce, bez zbędnego tłumaczenia się nauczycielowi o jej przyjściu do klasy po dzwonku. Więc bez zbędnych ceregieli podeszła do swojej ławki w tylnej części klasy i usiadła, jednocześnie zdejmując torbę z ramienia. Oparła swoje łokcie o blat, a głowę położyła na dłoniach i zaczęła czekać. Wszędzie panował chaos.
- No tak, nie ma nauczyciela-jest zabawa – pomyślała natychmiast Megu , cicho westchnęła i rozejrzała się po klasie.
  Sera, najbardziej popularna, ale i jak rozwydrzona i kłamliwa bestia, plotkowała ze swoimi przyjaciółeczkami, zapewne na temat jej nowego chłopaka. Seweryn był kolejnym tzw. Pacanem, który dał nabrać się gierkom Sery. Niemniej jednak, Seweryn był również niezłym ziółkiem. Chyba spał już z każdą dziewczyną ze swojego rocznika. No, może to lekka przesada, ale z większością. Jak to Seweryn miał w swojej naturze powiadać „ Szarej myszki ani kujona nie będę nawet tykał patykiem’’ Nietrudno można się domyślić, że Megu znajdowała się właśnie w zakresie ‘’nietykalnych’’ dziewczyn na liście szkolnego playboja. Z nią znalazły się również tam kilka pozostałych dziewczyn, zajętych wyłącznie nauką. Dziewczynę jednak nie interesowało spotykanie z takich chłopakiem. Seweryn miał jeden cel – zaliczanie dziewczyn i to przesłaniało mu cały świat, co przybywało mu z łatwa, gdyż prawie każda lgnęła namiętnością i miłością do owego playboya.
   Wracając do Sery, która nie była wcale lepsza od jej chłopaka. Zaciągnięcie chłopaka do łóżka? Żaden problem. Chwalenie się koleżankom, jak to było z nim okropnie i źle – jeszcze lepiej. Z jej białej, cienkiej bluzki, którą nosiła, prześwitywał koronkowy stanik, którego nawet nie próbowała schować. Blondi, bo takie miała przezwisko, chociaż rzadziej używane od Puszczalskiej Seri, nosiła dzisiaj krótką, plisowaną spódniczkę. Materiał nie dosięgał jej nawet do końca ud, oczywiście, jeszcze krócej. Obok Sery, jak zwykle, siedziało masa chłopaków, którzy tylko czekali, aż nadarzy się okazja na popatrzenie na jej uwydatniony biust.
  Megu jeszcze raz rozejrzała się po brązowo-białej klasie z porozwieszanymi gdzieniegdzie obrazami uczniów na których były namalowane abstrakcyjne postacie. Tylu ludzi, tyle charakterów. W sumie, nic nie staje na przeszkodzie rozpoczęcia konwersacji z innymi rówieśnikami, ale Megu uważała to za zbędne. Na razie nie potrzebowała żadnych znajomych, aby normalnie funkcjonować. Chciała tylko zdać dobrze szkołę, dostać się na studia i prowadzić dogodne życie, a wszelcy koledzy byliby tylko przeszkodą. Toteż w swojej klasie, Megu stanowiła odludka i dziwaczkę, która woli czytać niż chodzić po szkole na karaoke czy też imprezy, ale jej to nie przeszkadzało. Miała cel, do którego musiała dotrzeć, choćby nie wiadomo co.
   Do tej pory tylko jedna dziewczyna o imieniu Lucy chciała z nią rozmawiać. Czasami na przerwach dosiadywała się do ciemnowłosej i zaczynała z nią dyskusję na temat słodyczy i krówek, co nie za bardzo ciekawiło Megu, ale za nic nie mogła pozbyć się nieugiętej i upartej dziewczyny. Nawet teraz, Lucy postanowiła dosiąść się do Megu. Usiadła na ławce, sprytnie zakładając nóżkę na nóżkę i uśmiechnęła się ciepło w stronę ciemnowłosej, poprawiając jednocześnie swoje cienkie, rudawe włosy, które były zawinięta w dwa warkoczyki. Przez taki wygląd, Lucy przypominała Megu Anie z Zielonego Wzgórza.
  - Ciekawe dlaczego Werońskiego jeszcze nie ma, nie? – według Lucy, ten temat mógł „poruszyć” serce Megu, do której, jak dotąd nie mogła dotrzeć – Może miał jakiś wypadek? A może wielki tir zgniótł go na drodze? – uśmiechnięta dziewczyna ględziła i ględziła, aż w końcu musiała zaczerpnąć oddechu
   - Lucy, posłuchaj. To chyba nie najlepszy pomysł na wymyślanie takich historyjek… Nie ma go, to nie ma – pomysł o takich rzeczach wydawał się dla Megu niedorzeczny i po prostu głupi – Idź na swoje miejsce, ja tutaj próbuję czytać.
   I jakby na pokazanie prawdy swoich słów, dziewczyna wyciągnęła z zielonej torby tę samą książkę, którą czytała zeszłego wieczoru w swoim ciepłym łóżku i położyła na ławce, nadal opierając policzek o lewą dłoń. Po chwili była całkiem zagłębiona w lekturze, a Lucy nie za bardzo mogła na taki rozwój sprawy dobrze zareagować, ponieważ nieoczekiwanie do klasy wszedł jak zwykle roztrzepany pan Weroński, trzymając pod pachą czarną, plastikową teczkę.
  - Dzieci… Jedziemy na wycieczkę.

______________________________________

Czeeeść. 1 rozdział gotowy, ale trochę zmiana planów. Prawdopodobnie jutro dodam kolejny, bo się rozpisałam i 3 już napisałam : D Więc do zobaczenia! 

poniedziałek, 20 maja 2013

Prolog


Tamtą noc pamiętam jak przez mgłę… Ciemne niebo rozświetlały porozrzucane gdzieniegdzie gwiazdy, tworząc niesamowitą atmosferę. Od okrągłego księżyca biła różnobarwna, mocna aura. Czułoby się, że pomiędzy błyszczącymi ciałami niebieskimi przechodzi Śmierć. We własnej osobie. Szuka nieszczęśników skazanych na wieczna potępienie przez swoje niecne i odrażające czyny.
   Czym w ogóle zastanawiałeś się kiedykolwiek czym jest Śmierć? Nie bez powodu piszę o niej z wielkiej litery, ponieważ Śmierć to nie tylko nazwa ostatniego rozdziału życia wielu ludzi. To nie kolejny przystanek w drodze do wiecznego zbawienia, ani do zesłania do piekieł. No właśnie. Śmierć to osoba. Człowiek, który dokładnie po 473 latach odbywanej służby przez swojego poprzednika, rodzi się, a jego los jest z góry przesądzony. Dokładnie, zapamiętajcie tę liczbę. 473.
  Po co jest śmierć? Dobre pytanie. Ona ma… nie, zabijać to niewłaściwe słowo. Ma usuwać grzeszników. Ale czy aby wtedy sama nie będzie miała czegoś na sumieniu? Każda kronika lub księga ma swoją własną wersję, jednak większość przyjmuje, że Śmierć jest ponad wszystkim. Ma większą władzę niż sam Bóg, potrafi unicestwić zło i przeszkodzić w jego działaniu. Tak naprawdę, to można nazywać ją Bogiem, chociaż Śmierć ma wiele imion. Kosiarz, Diabeł, Dracula; czyż to nie aby znane nam i popularne nazwy? Czy nie często używa się ich do filmów, seriali, książek? Śmieć ma wiele twarzy, wiele określeń, a każdy może opisać ją po swojemu. I to nie jest przeciwwskazane, gdyż Śmierć posiada umiejętność zamieniania się w każdą osobą, kształt i rzecz, o którym nawet największemu filozofowi się nie śniło. 



Śnieg. Mróz. Zima. Te trzy słowa pasują do siebie idealnie. Oddzielone od
 siebie przetrwają krótko, chociaż pocieszająca rzeczą w takiej
 sytuacji jest to, że za parę miesięcy, tygodni, mogą znów się ze 
sobą związać.
   Megu trzymając w swoich czerwonych od zimna dłoniach 
pęk kluczy, szukała tego jednego, którym mogła otworzyć drzwi
 do swojego mieszkania. Chciała jak najprędzej znaleźć się pod
 ciepłą, miękką kołdrą i tam pozwolić wziąć się w objęcia Orfeusza.
 Jednak nic z tego. Ciągle na głowie miała inne zajęcia, niepozwalające
 jej odpocząć. Egzaminy-koszmar wielu licealistek. No, ale trzeba się
 uczyć, aby w przyszłości zdobyć jakiś w miarę przyzwoity zawód i nie
 żyć na krawędzi biedoty ani ubóstwa. Żeby jednak podołać temu
 wszystkiemu, powinno się kierować ambicjami i zasadami. Takie było
 motto Megu.
   - Dzięki Bogu! – powiedziała dziewczyna, a w jej głosie
 można było usłyszeć ulgę. Westchnąwszy krótko, wymierzyła
 zagubiony, ale wkrótce odnaleziony, mosiężny klucz w zamek
. Chwilę potem rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i nastolatka 
mogła wejść do mieszkania. Kiedy tylko przeszła przez próg, od 
razu ciepłe powietrze dotknęło jej zmarzniętej twarzy, jednocześnie
 tworząc parę na jej okularach.
  - Cholera – wysyczała tylko, ponieważ nie mogła niczego
 zobaczyć przez mgłę na szkłach– gdzie jest ten fotel? A żeby to wszystko diabli wzięli.
  Po zapadnięciu tych słów, w domu zapanowała niewyobrażalna cisza.
 Tylko w oddali, na podwórzu ptaki, które jeszcze nie wyleciały do ciepłych 
krajów  z jakieś niewytłumaczalnych powodów, zawodziły smutno, jakby
 zamartwiały się nadejściem zimnych dni.
   Megu, wchodząc głębiej, szukając po omacku drugich drzwi od 
ganka, rozluźniła lekko dłonią swój szalik. Musiała go wcześniej mocno 
zawiązać, aby jakiś chłodny, nieproszony wiatr czy też śnieg nie dotarł 
do jej delikatnej skóry. Ponownie westchnęła, jednak tym razem trochę
 dłużej, odnalazłszy wejście i oparła się o małą, troszeczkę poniszczoną
 toaletkę, stojącą na środku przedpokoju. Całe szczęście, że obok znajdował się ciepły kaloryfer, od którego biło niewyobrażalnie błogim ciepłem.
   - Najpierw buty, potem szalik, a na końcu kurtka – wyliczając rzeczy, 
które musi teraz zrobić, Megu przycisnęła mocno struchlałe palce
 pomiędzy szczeliny kaloryfera. Przez ten czas, okulary zdążyły 
„zrzucić” z siebie całą parę, wytwarzającą się podczas wchodzenia 
do ogrzewającego ganka. Niestety, licealistka, która mieszka sama, 
nie ma łatwo. Musi prać, sprzątać, gotować, a na dodatek chodzić do
 szkoły i na siebie zarabiać. Czy to dla 19-latki aby nie za dużo? Pewnie
 tak, ale jeżeli ten jakże okrutny los zmusza nas do takich postępków, to
 nie powinno mu się sprzeciwiać ani tym bardziej ignorować, ponieważ
 może to się skończyć źle. Bardzo źle. Więc na razie trzeba radzić sobie jak
 najlepiej, aby potem nadeszły lepsze, dobre dni.
  Jednak teraźniejszość to teraz i teraz żołądek Megu domagał się jedzenia.
 I to porządnego, domowego obiadu. Realizując potrzebę 
organizmu, nastolatka usiadła na dębowych, trzypoziomowych schodkach
 i zakładając jedną nogą na drugą, starała się zdjąć swoje kozaki. Już nieco ogrzanymi 
palcami, odwiązała sznurowadła, strzepała resztki śniegu przylepionego 
do sztucznego futerka i rozsunęła suwak. Och, ulga. I to jaka! Megu 
delikatnie poruszyła palcami stóp i zabrała się do rozwinięcia szalika. Do tego trzeba wstać.
   - Au, nigdy więcej takich długich spacerów. Następnym razem z pracy 
wracam autobusem lub tramwajem. Nogi bolą mnie, jakby ktoś biczował je cienkimi, żelaznymi drutami – nie przestając samej do siebie marudzić, dziewczyna stanęła 
naprzeciwko wiszącego nad toaletką, prostokątnego lustra. Na jednym 
boku, wisiała fotografia przedstawiająca ją samą, kiedy będąc słodziutką dwunastolatką, jeździła na rowerze. Dokładnie nie pamiętała tych czasów, ale akurat teraz nie miała zamiaru się tym przejmować.
  Następnie, Megu spojrzała wprost na swoje odbicie. Jej policzki zdobiły rumieńce, które jeszcze nie znikły z jej okrągłej buźki. Licealistka sama przed sobą musiała przyznać, że czerwona ozdoba bardzo ładnie komponowała się z jej porcelanową cerą i długimi, prostymi, czarnymi włosami. Chociaż i tak wygląd nie miał dla niej zbytnio większego znaczenia, ponieważ uważała, że w życiu liczy się więcej ważniejszych i wartościowych rzeczy niż to. Bądź, co bądź, jej znajome z klasy uważały inaczej, ale… młodzieńczy wiek to co innego. Hormony i tak dalej, kto by mógł się im oprzeć? A jednak Megu nie zdawała sobie sprawy, że ona to potrafiła i to bardzo dobrze.
  Dziewczyna nawet nie zauważyła, że zdążyła zdjąć już swój szalik oraz czerwony płaszcz i powiesić go na wieszaku, obok toaletki. Dla wygody, postanowiła jeszcze związać sobie włosy w kok, ale i tak zawsze jakieś niesforne kosmyki uciekały jej w bok i za nic nie chciały powrócić na swoje miejsce. I tak było tym razem. Z grzywki odstawało dosyć śmiesznie, kilka pojedynczych włosków, a z tyłu cały pukiel zdążył już wywinąć się z niezgrabnie trzymającej kok, gumki.
 - Co by teraz zjeść? Może usmażę sobie kurczaka ze słodkimi ziemniakami – organizm Megu coraz to zawzięciej domagał się jakiegoś pożywienia, pokazując to regularnym, burczącym brzuchem.
  Nie zastanawiając się długo, powoli skierowała się do dosyć ubogiej w narzędzia do gotowania, kuchni. Chociaż nawet z tych nędznych rzeczy, Megu potrafiła wyczarować niesamowicie przepyszne dania, wkładając w to dużo uwagi. Przyprawiając kurczaka to tu, to tam i mieszając sałatkę z jogurtem, myślami kierowała się nadal do ciepłego i przytulnego łóżka i książki, którą niedawno wypożyczyła. Kolejne niesamowite dzieło Zafóna. Już nie mogła się doczekać bliskiego spotkania z jakże niesamowitą historią, pisaną przez współczesnego mistrza literatury.
   Po skończonej obiado-kolacji, Megu zabrała się do nauki. Wyrażenia algebraiczne, II wojna światowa i wiele, wiele innych rzeczy do zapamiętania- to wszystko minęło jej tak szybko. Wzięła gorący prysznic, umyła swoje włosy i po godzinie, już zrelaksowana, położyła się wygodnie pod białą kołdrą, trzymając w ręku książkę pt ” Marina”.
  - To był dobry dzień, mam nadzieję, że jutrzejszy nie sprawi mi żadnych przykrości – wypowiadając te zdanie, Megu zagłębiła się w historii o XX-letniej Barcelonie.  

_________________


Cześć. Dzisiaj postanowiłam dać mały prolog. Nie jest on może jakiś piękny, ale ciągle się rozwijam i staram się poszerzać swoje możliwości : ) Pierwszy rozdział dodam pewnie jutro, jednak dalej podejrzewam, że kolejne będę wrzucać co tydzień. Co prawda to dość długi odstęp czasu, ale przygotowuję trochę dłuższe i bardziej rozbudowane notki. No.. i to tyle. Miłego czytania, mam nadzieję, że się spodoba : )

sobota, 18 maja 2013

Bohaterowie


Megu - główna bohaterka
Lat - 19 
Znak zodiaku - baran 
Jej historia Kiedy miała około 3 miesięce, została znaleziona przez bezdomnego mężczyznę w pudle, a w rączce trzymała naszyjnik z czarnym krzyżem. Bezdomny oddał ją do sierocińca sióstr zakonnych i przebywała tam do 6 roku życia. W końcu, zamieszkała u rodziny Bevillów, złożonym z matki Anny, ojca Adama oraz brata- Cerus'a, który był od niej starszy o trzy lata. Z powodu pewnych przyczyn, w wieku 16 lat trafiła do szpitala psychiatrycznego, a po półrocznej terapii dostała się znów do sierocińca. Kiedy skończyła 18 wiosen, żyje na swój koszt, chodzi do liceum i się uczy, chociaż jest nadal zamknięta w sobie. 



Lee - szef całej grupy, mieszka w zamku i uznawany jest za potomka Elżbiety Batory. Zajmuje się na co dzień zarządzaniem spraw wewnętrznych oraz ciągle poszukuje 'Śmierci'. Nie chce sobie zaprzątać głowy innymi sprawami.  
Lat - 20 (?)
Znak zodiaku - lew


Aki - wesołek, romantyk. Jeden z uznawanych potomków Batory, jednak pracuje jako kelner lub lokaj, który będzie obsługiwał wycieczkowiczów. 
 Planowałam, aby był podobny z wyglądu do Gakupo ( vocaloid ) ale nie mogłam znaleźć żadnych fioletowych włosów ;c. 
Lat - 18(?)
Znak zodiaku - strzelec 


 Kenji - tak zwany 'podrywacz', który nie przepuści żadnych okazji do spędzenia czasu z kobietą.  Uznawany potomek, pracuje również jako lokaj, chociaż woli nazwę ' podglądacz damskich atutów'
Lat - 20 (?) 
    Znak zodiaku - Panna 


Yuuki - uwielbiające słodkie rzeczy chłopczyk. Również odnaleziony potomek, który jednak woli spędzać swój czas robiąc kawały pozostałym towarzyszom. Zazwyczaj można go znaleźć obok Seiji'ego. Często czepia się ładnych dziewczyn, z którymi, jak to określa ' może nawiązać dziecięcą przyjaźń' 
Lat - 10(?)
Znak zodiaku - waga


Seiji - komputerowiec, strasznie oschły w stosunku do innych, chociaż trzyma z Yuuki'm. Jego całe życie to technologia, jest tak zwanym mózgiem grupy. Także uznawany potomek, lubi pracować z resztą jako kelner, ponieważ może przyjrzeć się zachowaniu innych ludzi, odwiedzających zamek. 
                                                                                                                                Lat - 20(?)
                                                                                                             Znak zodiaku - koziorożec 


Sera - klasowa ślicznotka, dość bogata, lubi okręcać chłopaków wokół swojego palca, a i adoratorów jej nie brakuje. Jedzie na wycieczkę, aby polepszyć sobie oceny. 
Lat - 19 
Znak zodiaku - bliźnięta


Lucy - dziewczyna z klasy Megu, niezwykła optymistka, kocha życie. Lubi wiązać swoje rude włosy w dwa warkoczyki. Stara się zaprzyjaźnić z główną bohaterką, ponieważ bardzo interesuje ją jej sposób bycia. 
Lat - 19
Znak zodiaku - Ryby



Pan Yae - lokaj pracujący w zamku, służy tam od bardzo dawna, wcześniej jako zwykły sprzątacz, pomaga niekiedy chłopcom w różnych zadaniach oraz zna ich tajemnice. 
Lat - 70 
Znak zodiaku - Rak