wtorek, 21 maja 2013

1 rozdział



   Kilkusekundowy dzwonek zadźwięczał w szkolnym budynku wskazując, że za trzy minuty rozpocznie się przerwa. Na ten dźwięk cała klasa Megu, z przeważaniem dziewczyn i niewielką ilością chłopaków, szybko zerwała się, aby spakować swoje książki. Starsza nauczycielka z trudem zdążyła powiedzieć uczniom, aby na następną lekcję przeczytali następne rozdziały o wojnie. Po chwili woźny szkoły włączył dzwonek na tak długo wyczekiwaną pauzę.
  - Ale ta Bucałek przynudza – zdało się słyszeć dość głośne narzekanie jednej z dwóch dziewczyn, blondynek wychodzących na korytarz .
  - Na jej lekcjach nie można za nic wysiedzieć. A widziałaś jak się ubrała? Znowu te staromodne pantofelki i na dodatek jakaś chusta z koronką. Przecież takie ciuchy były modne w poprzednim stuleciu! – nie mogąc powstrzymać się od chichotu, zaczęła wtórować jej druga
   Po opuszczeniu przez uczniów klasy, tylko Megu została, nadal pakując z niezwykłą starannością piórnik oraz zeszyty. Wszystko poukładała równiutko, tak, że książka od biologii, która była najmniejsza, znajdowała się na samym końcu, a teczka na różne papiery, leżała wygodnie przy największym rozmiarów podręczników.
  - Idealnie – skwitowała tylko czarnowłosa dziewczyna i już zaczynała przekładać zielony pasek od torby, kiedy nagle odezwała się pani Bucałek
  - Megu, proszę, podejdź do mnie bliżej, moje dziecko – zręcznym ruchem dłoni, ozdobionej niezliczoną ilością dużych pierścionków, kobieta dała znak, aby uczennica zajęła wskazane przez nią miejsce
   Pojedyncze promyki przedpołudniowego słońca przedzierały się przed spuszczone aksamitne rolety i wydawało się przez to, że światło tworzy niewielki dywanik, po którym chodzą gwiazdy i znani ludzie. Brakowało tylko wieczornej sukni oraz nieziemskiej fryzury, aby można było sobie wyobrazić wielką galę lub premierę najnowszego filmu. Jednak Megu szybko skarciła się w myślach, bo nie uważała za stosowne stać tak i patrzeć bezmyślnie na podłogę, ale podejść szybko do nauczycielki. Kiedy dziewczyna znalazła się około 2 metry od niej, kobieta przyjrzała się jej niezwykle badawczo. Jej wzrok obległ ją od samych stóp do czubka głowy, na którym znajdowała się blado-zielona opaska, pasująca kolorystycznie do torby.
 - Kochanie… – zaczęła miło profesorka historii, chociaż dziewczynie, do której słowa te były kierowane, zdawały się nie za bardzo szczere - …pamiętasz, a raczej mam taką nadzieję, że nie uciekł ci z głowy projekt na temat renesansu? Wiem, że termin mija dopiero za kilka miesięcy, ale teraz trzeba zakasać rękawy i jakoś zacząć.
   Megu starała się, aby starsza kobieta nie usłyszała w jej głosie ani kropli kłamstwa, którego, niestety, musiała się dopuścić
  - Oczywiście, pani profesor, że pamiętam. Już zaczęłam szukać różnych informacji o renesansowej architekturze… - bardziej dla przekonania samej siebie, niż nauczycielki, bacznie jej się przyglądającej, trzęsła główką, jakby chciała dodać tym przekonania co do słów.
  - A więc bardzo się cieszę, – skwitowała siwowłosa Bucałek – ponieważ mam dla Ciebie dobrą niespodziankę. Na razie zachowaj ją w sekrecie, ponieważ dla innych osób z twojej klasy – tutaj z ust nauczycielki wyrwał się ciche westchnięcie – może się ten pomysł nie spodobać.
  - Co to za niespodzianka? – Megu sama nie była przekonana co zamiarów kobiety, ale postanowiła ciągnąć tę rozmowę, chociaż znów rozległ się dzwonek na lekcję, tym razem, wychowawczej.
  - Ach, nic, moje dziecko. Idź już, bo się spóźnisz, a nie chcesz mieć chyba później problemów? Dowiesz się o  pomyśle na następnej godzinie, dobrze? – szybkim ruchem ponaglała dziewczynę do wyjścia na pusty już korytarz  szkolny i sama skierowała się do pokoju nauczycielskiego – I pamiętaj! – tutaj skierowała swoje słowa do Megu już z pewnej oddali – niech ta niespodzianka pomoże ci w napisaniu znakomitego referatu!
   Czarnowłosa uczennica stała teraz trochę rozkojarzona i sama przy wystawie szkolnych malunków. Rzuciła tylko szybko na nie okiem i pobiegła na drugie piętro, w stronę sali 15, gdzie miała odbyć się godzina wychowawcza.
  - Ciekawe co to za niespodzianka – mruknęła sama do siebie, chwytając już klamkę od drzwi sali nr. 15 po czym szarpnęła ją i weszła do klasy.
   Pana Werońskiego jeszcze nie było. Dziwne, przecież zawsze jest na czas, a nawet często przychodzi przed ustaloną godziną. To niezwykle pracowity, ale i systematyczny mężczyzna w średnim wieku. Na jego czole widnieją już pojedyncze zmarszczki, a w jego kosmykach, jeżeli można to tak nazwać, włosów gdzieniegdzie pojawiały się siwe końcówki. Pan Weroński z rozpaczą próbował pozbyć się niechcianego koloru i próbował farbować swoją czuprynę. Rezultaty takich eksperymentów zazwyczaj kończyły się salwą śmiechu ze strony znajomych nauczyciela. No bo czy zielono-niebiosko-różowe włosy nie wyglądają co najmniej dziwnie na głowie nauczyciela matematyki i to jeszcze na rozpoczęciu nowego roku szkolnego? Tak, to był z pewnością ciekawy widok.
Tak czy inaczej, teraz ten niezwykle punktualny człowiek po prostu się spóźnił. Chociaż nie tylko na twarzy Megu malowało się zdziwienie nieobecnością wychowawcy, to odetchnęła nawet z ulgą, ponieważ mogła spokojnie zająć swoje miejsce, bez zbędnego tłumaczenia się nauczycielowi o jej przyjściu do klasy po dzwonku. Więc bez zbędnych ceregieli podeszła do swojej ławki w tylnej części klasy i usiadła, jednocześnie zdejmując torbę z ramienia. Oparła swoje łokcie o blat, a głowę położyła na dłoniach i zaczęła czekać. Wszędzie panował chaos.
- No tak, nie ma nauczyciela-jest zabawa – pomyślała natychmiast Megu , cicho westchnęła i rozejrzała się po klasie.
  Sera, najbardziej popularna, ale i jak rozwydrzona i kłamliwa bestia, plotkowała ze swoimi przyjaciółeczkami, zapewne na temat jej nowego chłopaka. Seweryn był kolejnym tzw. Pacanem, który dał nabrać się gierkom Sery. Niemniej jednak, Seweryn był również niezłym ziółkiem. Chyba spał już z każdą dziewczyną ze swojego rocznika. No, może to lekka przesada, ale z większością. Jak to Seweryn miał w swojej naturze powiadać „ Szarej myszki ani kujona nie będę nawet tykał patykiem’’ Nietrudno można się domyślić, że Megu znajdowała się właśnie w zakresie ‘’nietykalnych’’ dziewczyn na liście szkolnego playboja. Z nią znalazły się również tam kilka pozostałych dziewczyn, zajętych wyłącznie nauką. Dziewczynę jednak nie interesowało spotykanie z takich chłopakiem. Seweryn miał jeden cel – zaliczanie dziewczyn i to przesłaniało mu cały świat, co przybywało mu z łatwa, gdyż prawie każda lgnęła namiętnością i miłością do owego playboya.
   Wracając do Sery, która nie była wcale lepsza od jej chłopaka. Zaciągnięcie chłopaka do łóżka? Żaden problem. Chwalenie się koleżankom, jak to było z nim okropnie i źle – jeszcze lepiej. Z jej białej, cienkiej bluzki, którą nosiła, prześwitywał koronkowy stanik, którego nawet nie próbowała schować. Blondi, bo takie miała przezwisko, chociaż rzadziej używane od Puszczalskiej Seri, nosiła dzisiaj krótką, plisowaną spódniczkę. Materiał nie dosięgał jej nawet do końca ud, oczywiście, jeszcze krócej. Obok Sery, jak zwykle, siedziało masa chłopaków, którzy tylko czekali, aż nadarzy się okazja na popatrzenie na jej uwydatniony biust.
  Megu jeszcze raz rozejrzała się po brązowo-białej klasie z porozwieszanymi gdzieniegdzie obrazami uczniów na których były namalowane abstrakcyjne postacie. Tylu ludzi, tyle charakterów. W sumie, nic nie staje na przeszkodzie rozpoczęcia konwersacji z innymi rówieśnikami, ale Megu uważała to za zbędne. Na razie nie potrzebowała żadnych znajomych, aby normalnie funkcjonować. Chciała tylko zdać dobrze szkołę, dostać się na studia i prowadzić dogodne życie, a wszelcy koledzy byliby tylko przeszkodą. Toteż w swojej klasie, Megu stanowiła odludka i dziwaczkę, która woli czytać niż chodzić po szkole na karaoke czy też imprezy, ale jej to nie przeszkadzało. Miała cel, do którego musiała dotrzeć, choćby nie wiadomo co.
   Do tej pory tylko jedna dziewczyna o imieniu Lucy chciała z nią rozmawiać. Czasami na przerwach dosiadywała się do ciemnowłosej i zaczynała z nią dyskusję na temat słodyczy i krówek, co nie za bardzo ciekawiło Megu, ale za nic nie mogła pozbyć się nieugiętej i upartej dziewczyny. Nawet teraz, Lucy postanowiła dosiąść się do Megu. Usiadła na ławce, sprytnie zakładając nóżkę na nóżkę i uśmiechnęła się ciepło w stronę ciemnowłosej, poprawiając jednocześnie swoje cienkie, rudawe włosy, które były zawinięta w dwa warkoczyki. Przez taki wygląd, Lucy przypominała Megu Anie z Zielonego Wzgórza.
  - Ciekawe dlaczego Werońskiego jeszcze nie ma, nie? – według Lucy, ten temat mógł „poruszyć” serce Megu, do której, jak dotąd nie mogła dotrzeć – Może miał jakiś wypadek? A może wielki tir zgniótł go na drodze? – uśmiechnięta dziewczyna ględziła i ględziła, aż w końcu musiała zaczerpnąć oddechu
   - Lucy, posłuchaj. To chyba nie najlepszy pomysł na wymyślanie takich historyjek… Nie ma go, to nie ma – pomysł o takich rzeczach wydawał się dla Megu niedorzeczny i po prostu głupi – Idź na swoje miejsce, ja tutaj próbuję czytać.
   I jakby na pokazanie prawdy swoich słów, dziewczyna wyciągnęła z zielonej torby tę samą książkę, którą czytała zeszłego wieczoru w swoim ciepłym łóżku i położyła na ławce, nadal opierając policzek o lewą dłoń. Po chwili była całkiem zagłębiona w lekturze, a Lucy nie za bardzo mogła na taki rozwój sprawy dobrze zareagować, ponieważ nieoczekiwanie do klasy wszedł jak zwykle roztrzepany pan Weroński, trzymając pod pachą czarną, plastikową teczkę.
  - Dzieci… Jedziemy na wycieczkę.

______________________________________

Czeeeść. 1 rozdział gotowy, ale trochę zmiana planów. Prawdopodobnie jutro dodam kolejny, bo się rozpisałam i 3 już napisałam : D Więc do zobaczenia! 

1 komentarz:

  1. O! Też zaczynasz! Super, dodam cię do linków i będę czytać :).teraz niestety szkoła mnie przytłacza :(. Ale czekaj na mój komentarz!

    touch-of-silence.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń