Tamtą noc pamiętam jak przez mgłę… Ciemne
niebo rozświetlały porozrzucane gdzieniegdzie gwiazdy, tworząc niesamowitą
atmosferę. Od okrągłego księżyca biła różnobarwna, mocna aura. Czułoby się, że
pomiędzy błyszczącymi ciałami niebieskimi przechodzi Śmierć. We własnej osobie.
Szuka nieszczęśników skazanych na wieczna potępienie przez swoje niecne i
odrażające czyny.
Czym w ogóle zastanawiałeś się kiedykolwiek
czym jest Śmierć? Nie bez powodu piszę o niej z wielkiej litery, ponieważ
Śmierć to nie tylko nazwa ostatniego rozdziału życia wielu ludzi. To nie
kolejny przystanek w drodze do wiecznego zbawienia, ani do zesłania do piekieł.
No właśnie. Śmierć to osoba. Człowiek, który dokładnie po 473 latach odbywanej służby przez swojego poprzednika, rodzi się, a
jego los jest z góry przesądzony. Dokładnie, zapamiętajcie tę liczbę. 473.
Po co
jest śmierć? Dobre pytanie. Ona ma… nie, zabijać to niewłaściwe słowo. Ma
usuwać grzeszników. Ale czy aby wtedy sama nie będzie miała czegoś na sumieniu?
Każda kronika lub księga ma swoją własną wersję, jednak większość przyjmuje, że
Śmierć jest ponad wszystkim. Ma większą władzę niż sam Bóg, potrafi unicestwić
zło i przeszkodzić w jego działaniu. Tak naprawdę, to można nazywać ją Bogiem,
chociaż Śmierć ma wiele imion. Kosiarz, Diabeł, Dracula; czyż to nie aby znane nam
i popularne nazwy? Czy nie często używa się ich do filmów, seriali, książek?
Śmieć ma wiele twarzy, wiele określeń, a każdy może opisać ją po swojemu. I to
nie jest przeciwwskazane, gdyż Śmierć posiada umiejętność zamieniania się w
każdą osobą, kształt i rzecz, o którym nawet największemu filozofowi się nie śniło.
Śnieg. Mróz.
Zima. Te trzy słowa pasują do siebie idealnie. Oddzielone od
siebie przetrwają
krótko, chociaż pocieszająca rzeczą w takiej
sytuacji jest to, że za parę
miesięcy, tygodni, mogą znów się ze
sobą związać.
Megu trzymając w swoich czerwonych od zimna
dłoniach
pęk kluczy, szukała tego jednego, którym mogła otworzyć drzwi
do
swojego mieszkania. Chciała jak najprędzej znaleźć się pod
ciepłą, miękką
kołdrą i tam pozwolić wziąć się w objęcia Orfeusza.
Jednak nic z tego. Ciągle
na głowie miała inne zajęcia, niepozwalające
jej odpocząć. Egzaminy-koszmar
wielu licealistek. No, ale trzeba się
uczyć, aby w przyszłości zdobyć jakiś w
miarę przyzwoity zawód i nie
żyć na krawędzi biedoty ani ubóstwa. Żeby jednak
podołać temu
wszystkiemu, powinno się kierować ambicjami i zasadami. Takie było
motto Megu.
- Dzięki Bogu! – powiedziała dziewczyna, a w
jej głosie
można było usłyszeć ulgę. Westchnąwszy krótko, wymierzyła
zagubiony,
ale wkrótce odnaleziony, mosiężny klucz w zamek
. Chwilę potem rozległ się
dźwięk otwieranych drzwi i nastolatka
mogła wejść do mieszkania. Kiedy tylko
przeszła przez próg, od
razu ciepłe powietrze dotknęło jej zmarzniętej twarzy,
jednocześnie
tworząc parę na jej okularach.
- Cholera – wysyczała tylko, ponieważ nie
mogła niczego
zobaczyć przez mgłę na szkłach– gdzie jest ten fotel? A żeby to
wszystko diabli wzięli.
Po zapadnięciu tych słów, w domu zapanowała
niewyobrażalna cisza.
Tylko w oddali, na podwórzu ptaki, które jeszcze nie
wyleciały do ciepłych
krajów z jakieś
niewytłumaczalnych powodów, zawodziły smutno, jakby
zamartwiały się nadejściem
zimnych dni.
Megu, wchodząc głębiej, szukając po omacku
drugich drzwi od
ganka, rozluźniła lekko dłonią swój szalik. Musiała go wcześniej
mocno
zawiązać, aby jakiś chłodny, nieproszony wiatr czy też śnieg nie dotarł
do jej delikatnej skóry. Ponownie westchnęła, jednak tym razem trochę
dłużej,
odnalazłszy wejście i oparła się o małą, troszeczkę poniszczoną
toaletkę,
stojącą na środku przedpokoju. Całe szczęście, że obok znajdował się ciepły
kaloryfer, od którego biło niewyobrażalnie błogim ciepłem.
- Najpierw buty, potem szalik, a na końcu
kurtka – wyliczając rzeczy,
które musi teraz zrobić, Megu przycisnęła mocno
struchlałe palce
pomiędzy szczeliny kaloryfera. Przez ten czas, okulary zdążyły
„zrzucić” z siebie całą parę, wytwarzającą się podczas wchodzenia
do ogrzewającego
ganka. Niestety, licealistka, która mieszka sama,
nie ma łatwo. Musi prać,
sprzątać, gotować, a na dodatek chodzić do
szkoły i na siebie zarabiać. Czy to
dla 19-latki aby nie za dużo? Pewnie
tak, ale jeżeli ten jakże okrutny los
zmusza nas do takich postępków, to
nie powinno mu się sprzeciwiać ani tym
bardziej ignorować, ponieważ
może to się skończyć źle. Bardzo źle. Więc na
razie trzeba radzić sobie jak
najlepiej, aby potem nadeszły lepsze, dobre dni.
Jednak teraźniejszość
to teraz i teraz żołądek Megu domagał się jedzenia.
I to porządnego, domowego
obiadu. Realizując potrzebę
organizmu, nastolatka usiadła na dębowych,
trzypoziomowych schodkach
i zakładając jedną nogą na drugą, starała się zdjąć
swoje kozaki. Już nieco ogrzanymi
palcami, odwiązała sznurowadła, strzepała
resztki śniegu przylepionego
do sztucznego futerka i rozsunęła suwak. Och,
ulga. I to jaka! Megu
delikatnie poruszyła palcami stóp i zabrała się do
rozwinięcia szalika. Do tego trzeba wstać.
- Au,
nigdy więcej takich długich spacerów. Następnym razem z pracy
wracam autobusem
lub tramwajem. Nogi bolą mnie, jakby ktoś biczował je cienkimi, żelaznymi
drutami – nie przestając samej do siebie marudzić, dziewczyna stanęła
naprzeciwko wiszącego nad toaletką, prostokątnego lustra. Na jednym
boku,
wisiała fotografia przedstawiająca ją samą, kiedy będąc słodziutką
dwunastolatką, jeździła na rowerze. Dokładnie nie pamiętała tych czasów, ale
akurat teraz nie miała zamiaru się tym przejmować.
Następnie, Megu spojrzała wprost na swoje odbicie. Jej policzki zdobiły
rumieńce, które jeszcze nie znikły z jej okrągłej buźki. Licealistka sama przed
sobą musiała przyznać, że czerwona ozdoba bardzo ładnie komponowała się z jej
porcelanową cerą i długimi, prostymi, czarnymi włosami. Chociaż i tak wygląd
nie miał dla niej zbytnio większego znaczenia, ponieważ uważała, że w życiu
liczy się więcej ważniejszych i wartościowych rzeczy niż to. Bądź, co bądź, jej
znajome z klasy uważały inaczej, ale… młodzieńczy wiek to co innego. Hormony i
tak dalej, kto by mógł się im oprzeć? A jednak Megu nie zdawała sobie sprawy,
że ona to potrafiła i to bardzo dobrze.
Dziewczyna nawet nie zauważyła, że zdążyła zdjąć już swój szalik oraz
czerwony płaszcz i powiesić go na wieszaku, obok toaletki. Dla wygody,
postanowiła jeszcze związać sobie włosy w kok, ale i tak zawsze jakieś
niesforne kosmyki uciekały jej w bok i za nic nie chciały powrócić na swoje
miejsce. I tak było tym razem. Z grzywki odstawało dosyć śmiesznie, kilka
pojedynczych włosków, a z tyłu cały pukiel zdążył już wywinąć się z niezgrabnie
trzymającej kok, gumki.
- Co by
teraz zjeść? Może usmażę sobie kurczaka ze słodkimi ziemniakami – organizm Megu
coraz to zawzięciej domagał się jakiegoś pożywienia, pokazując to regularnym,
burczącym brzuchem.
Nie
zastanawiając się długo, powoli skierowała się do dosyć ubogiej w narzędzia do
gotowania, kuchni. Chociaż nawet z tych nędznych rzeczy, Megu potrafiła
wyczarować niesamowicie przepyszne dania, wkładając w to dużo uwagi.
Przyprawiając kurczaka to tu, to tam i mieszając sałatkę z jogurtem, myślami
kierowała się nadal do ciepłego i przytulnego łóżka i książki, którą niedawno
wypożyczyła. Kolejne niesamowite dzieło Zafóna. Już
nie mogła się doczekać bliskiego spotkania z jakże niesamowitą historią, pisaną
przez współczesnego mistrza literatury.
Po skończonej obiado-kolacji, Megu zabrała
się do nauki. Wyrażenia algebraiczne, II wojna światowa i wiele, wiele innych
rzeczy do zapamiętania- to wszystko minęło jej tak szybko. Wzięła gorący
prysznic, umyła swoje włosy i po godzinie, już zrelaksowana, położyła się
wygodnie pod białą kołdrą, trzymając w ręku książkę pt ” Marina”.
- To był dobry dzień, mam nadzieję, że
jutrzejszy nie sprawi mi żadnych przykrości – wypowiadając te zdanie, Megu
zagłębiła się w historii o XX-letniej Barcelonie.
_________________
Cześć. Dzisiaj postanowiłam dać mały prolog. Nie jest on może jakiś piękny, ale ciągle się rozwijam i staram się poszerzać swoje możliwości : ) Pierwszy rozdział dodam pewnie jutro, jednak dalej podejrzewam, że kolejne będę wrzucać co tydzień. Co prawda to dość długi odstęp czasu, ale przygotowuję trochę dłuższe i bardziej rozbudowane notki. No.. i to tyle. Miłego czytania, mam nadzieję, że się spodoba : )
Świetny blog :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://l0velymee.blogspot.no/