poniedziałek, 20 maja 2013

Prolog


Tamtą noc pamiętam jak przez mgłę… Ciemne niebo rozświetlały porozrzucane gdzieniegdzie gwiazdy, tworząc niesamowitą atmosferę. Od okrągłego księżyca biła różnobarwna, mocna aura. Czułoby się, że pomiędzy błyszczącymi ciałami niebieskimi przechodzi Śmierć. We własnej osobie. Szuka nieszczęśników skazanych na wieczna potępienie przez swoje niecne i odrażające czyny.
   Czym w ogóle zastanawiałeś się kiedykolwiek czym jest Śmierć? Nie bez powodu piszę o niej z wielkiej litery, ponieważ Śmierć to nie tylko nazwa ostatniego rozdziału życia wielu ludzi. To nie kolejny przystanek w drodze do wiecznego zbawienia, ani do zesłania do piekieł. No właśnie. Śmierć to osoba. Człowiek, który dokładnie po 473 latach odbywanej służby przez swojego poprzednika, rodzi się, a jego los jest z góry przesądzony. Dokładnie, zapamiętajcie tę liczbę. 473.
  Po co jest śmierć? Dobre pytanie. Ona ma… nie, zabijać to niewłaściwe słowo. Ma usuwać grzeszników. Ale czy aby wtedy sama nie będzie miała czegoś na sumieniu? Każda kronika lub księga ma swoją własną wersję, jednak większość przyjmuje, że Śmierć jest ponad wszystkim. Ma większą władzę niż sam Bóg, potrafi unicestwić zło i przeszkodzić w jego działaniu. Tak naprawdę, to można nazywać ją Bogiem, chociaż Śmierć ma wiele imion. Kosiarz, Diabeł, Dracula; czyż to nie aby znane nam i popularne nazwy? Czy nie często używa się ich do filmów, seriali, książek? Śmieć ma wiele twarzy, wiele określeń, a każdy może opisać ją po swojemu. I to nie jest przeciwwskazane, gdyż Śmierć posiada umiejętność zamieniania się w każdą osobą, kształt i rzecz, o którym nawet największemu filozofowi się nie śniło. 



Śnieg. Mróz. Zima. Te trzy słowa pasują do siebie idealnie. Oddzielone od
 siebie przetrwają krótko, chociaż pocieszająca rzeczą w takiej
 sytuacji jest to, że za parę miesięcy, tygodni, mogą znów się ze 
sobą związać.
   Megu trzymając w swoich czerwonych od zimna dłoniach 
pęk kluczy, szukała tego jednego, którym mogła otworzyć drzwi
 do swojego mieszkania. Chciała jak najprędzej znaleźć się pod
 ciepłą, miękką kołdrą i tam pozwolić wziąć się w objęcia Orfeusza.
 Jednak nic z tego. Ciągle na głowie miała inne zajęcia, niepozwalające
 jej odpocząć. Egzaminy-koszmar wielu licealistek. No, ale trzeba się
 uczyć, aby w przyszłości zdobyć jakiś w miarę przyzwoity zawód i nie
 żyć na krawędzi biedoty ani ubóstwa. Żeby jednak podołać temu
 wszystkiemu, powinno się kierować ambicjami i zasadami. Takie było
 motto Megu.
   - Dzięki Bogu! – powiedziała dziewczyna, a w jej głosie
 można było usłyszeć ulgę. Westchnąwszy krótko, wymierzyła
 zagubiony, ale wkrótce odnaleziony, mosiężny klucz w zamek
. Chwilę potem rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i nastolatka 
mogła wejść do mieszkania. Kiedy tylko przeszła przez próg, od 
razu ciepłe powietrze dotknęło jej zmarzniętej twarzy, jednocześnie
 tworząc parę na jej okularach.
  - Cholera – wysyczała tylko, ponieważ nie mogła niczego
 zobaczyć przez mgłę na szkłach– gdzie jest ten fotel? A żeby to wszystko diabli wzięli.
  Po zapadnięciu tych słów, w domu zapanowała niewyobrażalna cisza.
 Tylko w oddali, na podwórzu ptaki, które jeszcze nie wyleciały do ciepłych 
krajów  z jakieś niewytłumaczalnych powodów, zawodziły smutno, jakby
 zamartwiały się nadejściem zimnych dni.
   Megu, wchodząc głębiej, szukając po omacku drugich drzwi od 
ganka, rozluźniła lekko dłonią swój szalik. Musiała go wcześniej mocno 
zawiązać, aby jakiś chłodny, nieproszony wiatr czy też śnieg nie dotarł 
do jej delikatnej skóry. Ponownie westchnęła, jednak tym razem trochę
 dłużej, odnalazłszy wejście i oparła się o małą, troszeczkę poniszczoną
 toaletkę, stojącą na środku przedpokoju. Całe szczęście, że obok znajdował się ciepły kaloryfer, od którego biło niewyobrażalnie błogim ciepłem.
   - Najpierw buty, potem szalik, a na końcu kurtka – wyliczając rzeczy, 
które musi teraz zrobić, Megu przycisnęła mocno struchlałe palce
 pomiędzy szczeliny kaloryfera. Przez ten czas, okulary zdążyły 
„zrzucić” z siebie całą parę, wytwarzającą się podczas wchodzenia 
do ogrzewającego ganka. Niestety, licealistka, która mieszka sama, 
nie ma łatwo. Musi prać, sprzątać, gotować, a na dodatek chodzić do
 szkoły i na siebie zarabiać. Czy to dla 19-latki aby nie za dużo? Pewnie
 tak, ale jeżeli ten jakże okrutny los zmusza nas do takich postępków, to
 nie powinno mu się sprzeciwiać ani tym bardziej ignorować, ponieważ
 może to się skończyć źle. Bardzo źle. Więc na razie trzeba radzić sobie jak
 najlepiej, aby potem nadeszły lepsze, dobre dni.
  Jednak teraźniejszość to teraz i teraz żołądek Megu domagał się jedzenia.
 I to porządnego, domowego obiadu. Realizując potrzebę 
organizmu, nastolatka usiadła na dębowych, trzypoziomowych schodkach
 i zakładając jedną nogą na drugą, starała się zdjąć swoje kozaki. Już nieco ogrzanymi 
palcami, odwiązała sznurowadła, strzepała resztki śniegu przylepionego 
do sztucznego futerka i rozsunęła suwak. Och, ulga. I to jaka! Megu 
delikatnie poruszyła palcami stóp i zabrała się do rozwinięcia szalika. Do tego trzeba wstać.
   - Au, nigdy więcej takich długich spacerów. Następnym razem z pracy 
wracam autobusem lub tramwajem. Nogi bolą mnie, jakby ktoś biczował je cienkimi, żelaznymi drutami – nie przestając samej do siebie marudzić, dziewczyna stanęła 
naprzeciwko wiszącego nad toaletką, prostokątnego lustra. Na jednym 
boku, wisiała fotografia przedstawiająca ją samą, kiedy będąc słodziutką dwunastolatką, jeździła na rowerze. Dokładnie nie pamiętała tych czasów, ale akurat teraz nie miała zamiaru się tym przejmować.
  Następnie, Megu spojrzała wprost na swoje odbicie. Jej policzki zdobiły rumieńce, które jeszcze nie znikły z jej okrągłej buźki. Licealistka sama przed sobą musiała przyznać, że czerwona ozdoba bardzo ładnie komponowała się z jej porcelanową cerą i długimi, prostymi, czarnymi włosami. Chociaż i tak wygląd nie miał dla niej zbytnio większego znaczenia, ponieważ uważała, że w życiu liczy się więcej ważniejszych i wartościowych rzeczy niż to. Bądź, co bądź, jej znajome z klasy uważały inaczej, ale… młodzieńczy wiek to co innego. Hormony i tak dalej, kto by mógł się im oprzeć? A jednak Megu nie zdawała sobie sprawy, że ona to potrafiła i to bardzo dobrze.
  Dziewczyna nawet nie zauważyła, że zdążyła zdjąć już swój szalik oraz czerwony płaszcz i powiesić go na wieszaku, obok toaletki. Dla wygody, postanowiła jeszcze związać sobie włosy w kok, ale i tak zawsze jakieś niesforne kosmyki uciekały jej w bok i za nic nie chciały powrócić na swoje miejsce. I tak było tym razem. Z grzywki odstawało dosyć śmiesznie, kilka pojedynczych włosków, a z tyłu cały pukiel zdążył już wywinąć się z niezgrabnie trzymającej kok, gumki.
 - Co by teraz zjeść? Może usmażę sobie kurczaka ze słodkimi ziemniakami – organizm Megu coraz to zawzięciej domagał się jakiegoś pożywienia, pokazując to regularnym, burczącym brzuchem.
  Nie zastanawiając się długo, powoli skierowała się do dosyć ubogiej w narzędzia do gotowania, kuchni. Chociaż nawet z tych nędznych rzeczy, Megu potrafiła wyczarować niesamowicie przepyszne dania, wkładając w to dużo uwagi. Przyprawiając kurczaka to tu, to tam i mieszając sałatkę z jogurtem, myślami kierowała się nadal do ciepłego i przytulnego łóżka i książki, którą niedawno wypożyczyła. Kolejne niesamowite dzieło Zafóna. Już nie mogła się doczekać bliskiego spotkania z jakże niesamowitą historią, pisaną przez współczesnego mistrza literatury.
   Po skończonej obiado-kolacji, Megu zabrała się do nauki. Wyrażenia algebraiczne, II wojna światowa i wiele, wiele innych rzeczy do zapamiętania- to wszystko minęło jej tak szybko. Wzięła gorący prysznic, umyła swoje włosy i po godzinie, już zrelaksowana, położyła się wygodnie pod białą kołdrą, trzymając w ręku książkę pt ” Marina”.
  - To był dobry dzień, mam nadzieję, że jutrzejszy nie sprawi mi żadnych przykrości – wypowiadając te zdanie, Megu zagłębiła się w historii o XX-letniej Barcelonie.  

_________________


Cześć. Dzisiaj postanowiłam dać mały prolog. Nie jest on może jakiś piękny, ale ciągle się rozwijam i staram się poszerzać swoje możliwości : ) Pierwszy rozdział dodam pewnie jutro, jednak dalej podejrzewam, że kolejne będę wrzucać co tydzień. Co prawda to dość długi odstęp czasu, ale przygotowuję trochę dłuższe i bardziej rozbudowane notki. No.. i to tyle. Miłego czytania, mam nadzieję, że się spodoba : )

1 komentarz:

  1. Świetny blog :)

    Zapraszam do mnie: http://l0velymee.blogspot.no/

    OdpowiedzUsuń